Młynek – gra ZX Spectrum
Młynek Stefana Życzkowskiego jest jak gamingowy Powrót do przyszłości, czyli do czasów, gdy gamedev istniał na kasetach, a społeczność ówczesnych graczy spotykała się w domu tego, kto posiadał komputer
Wyobraź sobie czasy, kiedy nie było internetu, a komputer w domu był tylko marzeniem. To były lata 80-te XX wieku, kiedy zachodni powiew nowoczesności można było poczuć jedynie w Pewexie, a prawdziwą wartość miała kreatywność i wytrwałość.
To właśnie wtedy, w roku 1982, nastoletni Stefan Życzkowski wkracza w świat komputerów. W tamtych czasach były one rzadkością, a jeszcze rzadsze były gry, w które można było zagrać bez wydawania kilku złotych na każdą rozgrywkę. Dla wielu wokół, Stefan wydawał się bogaczem – w końcu kto inny w Polsce miałby komputer? Prawda jednak była zupełnie inna. Ojciec Stefana, profesor Michał Życzkowski, który był światowej klasy specjalistą w dziedzinie teorii plastyczności, reologii, stateczności i optymalnego kształtowania konstrukcji oraz matematyki stosowanej, podczas jednej z wizyt na Zachodzie, w Liverpoolu, otrzymał honorarium za wykłady. Zamiast przeznaczyć je na codzienne potrzeby, zainwestował w coś, co uważał za klucz do przyszłości – komputer ZX Spectrum o wartości ok 100 funtów dla swojego syna. „To było jak otwarcie drzwi do nowego świata” – wspomina Stefan.
Jest rok 1984, Kraków. Młody Stefan Życzkowski, zaledwie siedemnastoletni pasjonat komputerów, siada przed swoim ZX Spectrum i zabiera się do pisania swojej pierwszej, profesjonalnej gry. W tamtych czasach programowanie nie było proste. „Najpierw uczyłem się BASIC-a, ale by zrealizować bardziej zaawansowane funkcje, musiałem przesiąść się na asembler. To było jak pisanie po kawałku, linijka po linijce, każdy ruch postaci musiał być dokładnie przemyślany” – opowiada. W 1987 została wydana przez Krajową Agencję Wydawniczą w nakładzie 1000 egzemplarzy. Stefan poświęcił na nią setki godzin. „Pamiętam, jak grałem w Młynek z kolegami, mierzyliśmy się w zdobywaniu punktów. To były czasy, kiedy komputer w domu był czymś wyjątkowym, a gra była czymś, co się przeżywało wspólnie”. Do dziś, tamta kaseta z grą jest rzadkością, prawdziwym białym krukiem, który pamiętają tylko nieliczni.
“Młynek” stał się grą zręcznościową, w której gracz musiał przejść przez labirynt pełen ruchomych przeszkód, zbierając przedmioty i unikając przeciwników. Wciągająca, szybka i wymagająca precyzyjnych ruchów, natychmiast stała się lokalnym hitem. “To była gra offline, ale rywalizacja była prawdziwa – każdy chciał zdobyć jak najwięcej punktów, a każda porażka motywowała do kolejnej próby” – dodaje.
Dzięki pasji i wsparciu ojca, Stefan Życzkowski stworzył grę, która – choć zrodzona z potrzeby – stała się ponadczasowym symbolem młodzieńczej determinacji i kreatywności w czasach, gdy każdy „powiew zachodu” był czymś wyjątkowym.
W roku 2024, z pomocą Muzeum Elektroniki, nastąpiła reaktywacja kultowego „Młynka” – gry minionej epoki, która dołączyła do kolekcji polskiej elektroniki.